MALTA (grudzień 2015)
Malta - niewielka wyspa leżąca na południu Europy, która łącznie z wyspami Gozo i Comino tworzy archipelag Wysp Maltańskich. Wielkość Malty to ok 10km (szerokośc) / 30km (długość).
Dlaczego właśnie tam? Hmm po pierwsze nigdy tam nie byłam, po drugie Malta to dotychczas mniej znane miejsce niż np. popularne Majorka, Ibiza czy wyspy greckie i po trzecie bo w grudniu u Nas w Polsce niestety było zimno, a na Malcie o tym czasie ok 15-20°C w dzień i ok 10°C w nocy 😀.
W grudniu 2015r siatka bezpośrednich połączeń oferowanych przez tanie linie lotnicze była nieco mniej rozwinięta. Najlepszą opcją dla mnie był wylot z lotniska Berlin Schonefeld.
W zasadzie plan był taki, że polecę do Bari (miasto na południu Włoch) do koleżanki Kasi, która studiowała tam na Erasmusie. Następnie zostanę u Niej na jedną dobę i kolejnego dnia wspólnie polecimy na Maltę. Wszystko przygotowane więc czas start.. 😀
W zasadzie plan był taki, że polecę do Bari (miasto na południu Włoch) do koleżanki Kasi, która studiowała tam na Erasmusie. Następnie zostanę u Niej na jedną dobę i kolejnego dnia wspólnie polecimy na Maltę. Wszystko przygotowane więc czas start.. 😀
Z Poznania do Berlina Polskim Busem (ok 40zł) wyruszyłam ok 3:00 w nocy. Czas podróży to ok 3 godzin, tak więc niestety za wylotem troszkę się naczekałam (darmowe WIFI lotniskowe niestety tylko przez godzinę czy 1,5h, a niestety internet w roamingu do tanich nie należy :D). Na lotnisku spotkałam kolegę z studiów wraz z znajomym, którzy właśnie wracali z Hiszpanii... z początku trochę się zdziwiłam :D
Wylot miałam ok. 14:00. Na pokładzie okazało się, że mam miejsce obok Franka-Włocha, który kiedyś studiował w Szczecinie na Erasmusie. Opowiadał o czasie spędzonym w Polsce, o tym, że uwielbia nasz kraj, w szczególności Szczecin, gdzie mieszkał oraz o polskim jedzeniu ...rosole, pierogach, grzybowej itd :D
Wylot miałam ok. 14:00. Na pokładzie okazało się, że mam miejsce obok Franka-Włocha, który kiedyś studiował w Szczecinie na Erasmusie. Opowiadał o czasie spędzonym w Polsce, o tym, że uwielbia nasz kraj, w szczególności Szczecin, gdzie mieszkał oraz o polskim jedzeniu ...rosole, pierogach, grzybowej itd :D
Lot trwał ok 2,5godziny. Z lotniska do centrum miasta najlepiej dostać się pociągiem lub specjalnymi busami. Dla mnie lepsza opcją był pociąg. Frank dał mi kilka cennych wskazówek i w razie pytań czy konieczności pomocy numer telefonu.
Czas podróży pociągiem to ok 14minut, tak więc szybko znalazłam się na miejscu. Na dworcu w Bari Centrale czekała już za mną Kasia. Szybko udaliśmy się do jej akademika. Troszkę szok, gdyż włoski akademik wyobrażałam sobie jako wielką imprezę, a tam było zwyczajnie cicho, nie tak jak u nas w Polonii 😁 Wieczorem wraz z znajomymi Kasi udaliśmy się do centrum miasta. Kolejnego dnia z rana Kasia pokazała mi najważniejsze miejsca Barii. Wypiliśmy też oczywiście tradycyjną włoską kawę i zjedliśmy ciacho.
ciastka z mozarella i pomidorami 😋-najlepsze! |
Lot na Maltę był późnym wieczorem w czwartek ok 21:00. Planowo w niedzielę wieczór miałyśmy wrócić jeszcze do Włoch. Malta miała być taki city break-iem w podróży do Włoch. Nie boję się latać ale wtedy na odcinku Bari-Malta były spore turbulencje i przez chwilę szczerze mówiąc się bałam 😄.
Luqa airport Malta |
Wylądowałyśmy ok 22:00,a później szybka organizacja transferu do St. Julian (miasto w którym miałyśmy nocleg). Malta ma dobrze rozwinięty transport publiczny. Z lotniska kursują tzw autobusy "X", które do docierają do każdej miejscowości na wyspie, Bilet to koszt ok 1,5 Euro (2Euro-w sezonie) za 2h jazdy. Oczywiście można skorzystać z specjalnych autokarów przygotowanych dla turystów, jednak to droższa opcja. W zasadzie wyspa jest mała ale drogi są bardzo kręte, tak więc dość długo jechałyśmy do miasta. Był początek grudnia, a więc okres świąteczny. Ulice ozdobione światełkami, ronda z świątecznymi...ciekawe połączenie z palmami.
Drugim urzędowym językiem Malty jest j. angielski, tak więc z każdym bez żadnego problemu można było się porozumieć. Język maltański przypomina troszkę język arabski, tak więc kompletnie nic nie rozumiałyśmy :D. Widok z promenady |
główna ulica Paceville |
Jeśli chodzi o życie nocne wyspy to najlepszym miejscem do tego jest miasteczko Paceville. W zasadzie z miasta do miasta można dojść idąc cały czas promenadą. Z St Julian gdzie miałyśmy hotel było tam ok 15min pieszo. Co mogę powiedzieć o wyspie to fakt, że jest tam duży porządek na ulicach.
Każdego wieczoru w Pacevill było mnóstwo ludzi, mimo iż było "po sezonie". W zasadzie było Nam to "na rękę"...wstęp do klubów był darmowy + "free" drinki na wejściu.
Celem pierwszego pełnego dnia pobytu były klify Dingli - największe klify Malty i morza Śródziemnego, miasto Mdina oraz Blue Grotto. Wysiadając z miejscu docelowym tuż nieopodal klifów okazało się, iż całą drogę autobusem jechało z Nami trzech chłopaków z Polski, z Warszawy, którzy również przylecieli zwiedzić wyspę. Wspólnie poszliśmy zobaczyć klify, a koniec końców usiedliśmy w restauracji z widokiem na wodę i skały, popijając maltańskie piwko.
Po dotarciu jednak na miejsce okazało się iż po sezonie nie
kursują tam łodzie czy statki, a grota najlepiej widoczna jest od strony morza.
Truuuudno 😕 ale widoki z skał również wynagrodziły czas stracony na dojazd do tego miejsca. Cała droga
powrotna przez wyspę biegnie pośród wzgórz. Co mnie zdziwiło kierowcy
mimo wąskich ulic jeżdżą bardzo szybko 😀 Raz nawet "przytarliśmy"
lakier z naszego autobusu. Poza tym co dziwne, ale wiele dróg ma wzdłuż
drogi murki... pewnie to jakaś forma ochrony pól.
Kolejny dzień SOBOTA to wyspa Gozo. Jest to druga pod względem wielkości wyspa należąca do Wysp Maltańskich. Z Malty na Gozo dostać się można promem, który kosztuje ok 4 Euro w obie strony. Co dziwne płaci się tylko wracając z Gozo, jakby podwójnie. Najlepszą opcją jeśli mamy zamiar zwiedzić wyspę jest wg mnie autobus sightseeting (bilet wtedy kosztował ok 10Euro, a w sezonie chyba 15 Euro) lub wypożyczenie autka, ale w tym przypadku byłaby to droższa opcja na nas dwie. Można też skorzystać z komunikacji miejskiej ale jest to troszkę kłopotliwe, gdyż autobusy kursują w każdym kierunku ale każdy z nich wyjeżdża z centrum Gozo stolicy-Wictorii i wraca również tam. Tak więc zbyt często byłoby trzeba się przesiadać. W turystycznym autobusie z odkrytym dachem istnieje możliwość wysiadki i skorzystania z kolejnych autobusów kursujących co 40min, co znacznie ułatwia zwiedzanie.
Pierwsze dni pobytu na wyspach były nieco chłodne, tzn chłodne jak na Maltę.
Trzeba było mieć lekką kurtkę czy bluzę, tak wiec jak kierowca autobusu usłyszał, że chcemy się wykąpać w morzu z wrażenia zapytał czy żartujemy 😁. Jesteśmy z Polski, więc jesteśmy przyzwyczajeni do chłodniejszej pogody. Finalnie jednak zrezygnowałyśmy. Na kąpiel w pierwszych dniach było jednak troszkę za chłodno. Na Gozo największe wrażenie zrobiło "Azure Window". Jest to most skalny, jedna z największych atrakcji wyspy. Ponadto jako ciekawostka Azure Window służyło jako scenografia przy kręceniu "Gry o tron". Poza "Azure Window" widzieliśmy również miasteczko Mgarr, wioskę rybacką marsalform, sklep z ozdobami i przysmakami swiątecznymi, stolice Gozo Victorię, w której to jest pomnik Jana Pawła II oraz bazylikę w Gharb.
Azure Window |
Świąteczny sklep |
Pomnik Jana Pawła II w stolicy Gozo - Victorii |
Bazylika Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Gharb |
Poza tym sama jazda autobusem z odkrytym dachem po tych górach/dolinach wąskimi uliczkami była wielkim WOW! 😀😀
Ciepła noc, weekend i w dodatku ostatnia noc pobytu zachęciły do wyjścia do centrum wieczorem. W wielu pubach czy klubach wymagają niestety okazania paszportu lub dowodu osobistego, tak więc niestety musieliśmy zabrać te dokumenty z sobą. Starając się uważać na złodziei nie brałyśmy zbyt wielu rzeczy do torebek. Pech chciał, iż w pewnym momencie najwidoczniej wyciągając telefon dowód przykleił mi się do silikonowej obudowy telefonu i zwyczajnie wypadł (nie nie byłam wtedy pijana, jeśli ktoś by pytał :P ). O braku dowodu zorientowałam się z rana podczas wymeldowywania z pokoju. Tego też dnia późnym wieczorem miałyśmy powrót z Kasią ponownie do Bari. Żeby było "śmieszniej" była to niedziela 6grudnia "Mikołajki"😖. Szybka akcja... szczegółowe sprawdzenie bagażu z nadzieją, że może gdzieś tam wpadł....NIESTETY. Udaliśmy się do komendy policji w San Julian, gdzie mieszkałyśmy.
...Nigdy wcześniej nie miałam problemów z policją za granicą. Całe szczęście, że urzędowym językiem na Malcie jest język angielski. Musiałam wytłumaczyć całą sytuacje, a następnie kazano mi kontaktować się z ambasadą e-mailowo bądź telefonicznie. Na moje nieszczęście była to niedziela i niestety urzędy, łącznie z ambasadą pozamykane. Mało tego Malta to małe państwo i nie ma odrębnej ambasady dla Polski. Jest jedna wspólna ambasada dla kilku państw. Próby skontaktowania się z pracownikiem ambasady niestety były nieskuteczne. Według zaleceń policji, jeśli nie uda nam się dodzwonić mamy udać się na główną komendę państwa, znajdującą się tuż przy międzynarodowym lotnisku Luqa. Wcześniej sprawdziliśmy wszystkie miejsca, w których byłyśmy ostatniego wieczoru zostawiając namiary, w przypadku znalezienia przez kogoś tego nieszczęsnego plastiku.
Na głównej komendzie mili Panowie policjanci powiedzieli, że to nieco skomplikowana sytuacja, ale nie mam się martwić. Zapytali jaki z pozostałych dokumentów, które posiadam przy sobie jest najbardziej wiarygodny dla potwierdzenia tożsamości (niestety nie zabrałam paszportu z Polski). Najlepsza opcją było prawo jazdy. Policja nie zagwarantowała jednak, iż będę mogła na jego podstawie wejść do samolotu, gdyż to zależy od ogólnego regulaminu przewoźnika, na który to oni nie mają wpływu. Przygotowali specjalny dokument, prośbę uznania prawa jazdy, z którym to miałam udać się do stanowiska "check in" na lotnisku tuż przed wylotem.
Decyzja niestety należała do linii lotniczych. Do czasu odlotu mieliśmy jeszcze trochę czasu tak więc pojechaliśmy do Birzebbuga, miejsca gdzie znajdowała się jedna z plaż wyspy. Akurat był to najcieplejszy z dotychczas spędzonych na Malcie dni więc w końcu można było się wykapać!
Oczywiście dla maltańczyków to zima tak więc plaże były puste (na termometrze nieco ponad 20stopni)😀😎. Po spędzonych tam kilku godzinach czas było jechać na lotnisko. W zasadzie wcześniejsze podejście do sprawy policji bardzo mnie uspokoiło. Byłam prawie, że pewna że linia lotnicza zaakceptuje moje zaświadczenia od policji. Przecież to ważna instytucja państwowa. Było jednak inaczej. Przy stanowisku CHECK IN usłyszałam kategoryczne NIE!. Oczywiście na wszelki sposób, na litość próbowałam wyprosić zgodę pracownika, jednak nie było to możliwe. Głównym problemem był mój lot przesiadkowy. Miałam wracać do Włoch do Bari, a następnie do Berlina skąd już prosto do Poznania. Powiedziano mi, że gdyby to był lot bezpośrednio do Polski, to może ewentualnie w drodze wyjątku ale nie ma opcji jeśli lot odbywać się będzie z przesiadką i to jednodniową. Okazało się, że lot bezpośredni do Krakowa jest co niedzielę. Szybko kazano iść mi się zapytać czy zdążę kupić bilet i się odprawić.
Było już niestety zbyt późno, a poza tym cena takiego biletu chwilę przed wylotem to 150Euro !!!! mega drogo jak na podróż w jedną stron 😀plus pewnie cena odprawy lotniskowej (nie wiem ile to kosztuje w Ryanair, ale przykładowo w Wizzair kiedyś w Szwecji słyszałam o 180zł- sporo jak za wydrukowanie karty pokładowej 😕). W tamtej jednak sytuacji byłabym gotowa tyle zapłacić, żeby tylko wydostać się z wyspy i nie zostać sama. Kasia niestety ale musiała wracać do Bari planowanym lotem. Ostatnią opcją było jakoś przedostać się przez kontrole bagażu podręcznego i jeszcze raz spróbować wyprosić wpuszczenie na pokład tuż przed Gate-em.
Mikołajki na lotnisku |
Podczas kontroli bagażu podręcznego na szczęście nie są sprawdzane dokumenty tożsamości, a jedynie karta pokładowa która miałam i dlatego też bez problemu dostałam się do strefy bezpieczeństwa. Dalej zwykle jest już kontrola przy Gate, tuż przed wejściem, jednak na Malcie była jeszcze dodatkowe miejsce, gdzie pracownicy służby lotniskowej sprawdzali tożsamość pasażerów. Pokazując moje za zaświadczenie od policji, zamiast dowodu/paszportu kazali mi odejść na bok i po chwili się wytłumaczyć. Czułam się jak przestępca chwilami. Pracownicy lotniska nie robili żadnych problemów, skoro był to wiarygodny dokument policyjny. Większym problemem była służbistka z linii lotniczej, ta sama co poprzednio. Po dłuższych próbach wyproszenia możliwości wejścia na pokład usłyszałam NIE. Po wstawieniu się za mną jednego z pracowników z poprzedniej kontroli pani z linii lotniczej zadzwoniła do przełożonego i zapytała "...Jedna pasażerka chce lecieć na prawo jazdy, bo nie ma innych dokumentów...nie może prawda?". W zasadzie po takim zadaniu pytania nie dziwię się, że osoba przełożona się nie zgodziła. Kasia poleciała,a ja niestety musiałam zostać. Na początku nie wiedziałam co mam zrobić. Kolejny lot do Polski dopiero za tydzień w niedzielę. Brak noclegu, strach o fundusze w portfelu i w dodatku jakieś sprawy urzędowe w ambasadzie... Na początku przeraziło mnie to. Nigdy wcześniej nie miałam podobnej sytuacji.
Było około północy. W zasadzie nie chciałam już wracać do centrum, bo sama droga z lotniska to pewnie 40min, a na lotnisku było darmowe WIFI bez limitu i tez mogłam zostać oszczędzając na noclegu. Pół nocy rozmawiałam z znajomymi przez Skype i pisałam na komunikatorach. Najgorszy był czas, który się okrutnie dłużył oraz niewygodne siedzenia. Wiadomo korzystanie z stron internetowych na telefonie jest nieco uciążliwe, tak więc wiele osób starało mi się pomóc wyszukać jakiś alternatywny powrót do domu. Gdyby nie fakt, że Malta to wyspa to pewnie już byłabym w drodze stopem czy autokarem do Polski, gdyż w strefie UE zwykle nie ma kontroli dokumentów na granicach lądowych... 😀. Niestety zostało poszukać przesiadkowego lotu lub czekać do kolejnej niedzieli na bezpośredni lot. Jedną z wyszukanych przez znajomych opcji był lot Malta-Turcja-Polska. Było to niemożliwe, gdyż nie miałam paszportu, żeby dostać się do Turcji :/. Kolejny to Malta-Bruksela, a dalej z koleżanki znajomym do Polski autkiem itd. Nie mogłam jednak nic zaplanować, bez otrzymania dokumentów od ambasady zezwalających na wejście na pokład. Siedziałam/spałam na lotnisku do 7:00 rano...okropnie się dłużyło. Po przespaniu może łącznie 2 godzin wstałam i udałam się do informacji lotniskowych, gdzie dostałam adres ambasady. Ambasada znajduje się w Valett-cie, stolicy Malty. Po dotarciu do urzędu chyba nigdy nie cieszyłam się tak bardzo z napisu "Rzeczpospolita Polska"😀😀. Po wejściu usłyszałam "Good morning, Can I help you?"... Generalnie Malta jako małe państwo (oficjalnie ok 450 000 mieszkańców więc nie posiada odrębnej ambasady dla każdego z państw, tak więc wszystkie formalności w j. angielskim). Otrzymałam mnóstwo dokumentów do wypełnienia, na podstawie których wyrobiony zostanie dla mnie tymczasowy zastępczy dowód osobisty. Bardzo dużo szczegółów...polski adres zamieszkania, cel pobytu na wyspie, adres hotelu na wyspie, numery dowodów rodziców, numer mojego zagubionego dowodu, imiona dziadków itd. Poza tym konieczność wyrobienia zdjęcia jako załącznika i zakupu tam na miejscu w konsulacie lotu powrotnego z zaznaczeniem, iż można korzystać tylko z jednej linii lotniczej i finalnym punktem musi być miejsce zamieszkania. Dla mnie najlepszą opcją był powrót ponownie przez Bari i później prosto do Berlina. Łącznie za te przeloty zapłaciłam chyba ok 50Euro. Dalej do PL już "Polskim Busem" lub Blablacar. Chcąc, nie chcąc wylot był dopiero w czwartek wieczór, tak więc za niecałe 4 dni. Po załatwieniu formalności spotkałam się z wcześniej poznanymi znajomymi. W zasadzie oni załatwili mi pokój do wynajęcia w samym centrum Paceville na 3doby w bardzo dobrej cenie(chyba jakieś 10czy12Euro/doba). Przez kolejne dni trzymałam się z Nimi. Zawsze lepiej mieć kogoś do kogo można się odezwać. Kolejny dzień WTOREK był najcieplejszym dniem, podczas całego pobytu na wyspach. Celem było dotąd nieodwiedzona wyspa Comino. Znajomi niestety nie mogli pojechać, więc wstając możliwie wcześnie sama tam pojechałam. Najpierw ok pół godziny autobusem do miasta portowego Cirkewwa. Następnie promem około30min z Malty na wyspę Gozo, później łodzią z Gozo na Comino. Comino to niezamieszkała wyspa z krystaliczną lazurową wodą. Cudownaaaa!
Przepłynięcie łodzią to koszt ok 10Euro w obie strony. Łodzie poza sezonem kursowały co ok 2 godziny. W sezonie zapewne duuużo częściej. Na wyspie nic poza delikatną roślinnością, skalami, jaszczurkami i pięknymi widokami. Tak spacerując spotkałam kilka osób m.in rodzinę z dziećmi z Izraela, Państwo z Irlandii oraz ku zdziwieniu rodzinę z Polski z Krakowa. Trochę zdziwili się gdy przechodząc powiedziałam "Dzień dobry" 😀.
Po kilku godzinach spędzonych naComino czas ponownie na Malte. Po drodze jednak wracając łodzią z Comino na Gozo zahaczyliśmy o kurs tuż obok skał. W zasadzie dzięki uprzejmości Pana, który ją prowadził... lekko zmienił trasę, podpływając bliżej skał :D fajnie bo mogliśmy zrobić lepsze zdjęcia :)
Wieczorem, po powrocie na Maltę ponownie wyjście z znajomymi do centrum, a w środę z rana sprawy urzędowe dotyczące wyrobienia tymczasowego dokumentu tożsamości. Urząd, podobnie jak ambasada znajdował się w Vallettcie. Był to urząd celny do spraw obcokrajowców. Jedyną sprawą, o którą zapytał, która brakowała był mój powrót z Berlina do Polski. Zapytał dlaczego finalnie dolatuje to Berlina skoro jestem z Polski. Nie zdążyłam jeszcze kupić biletu na autokar do Poznania, ale na szybko odpowiedziałam, że rodzice odbiorą mnie z lotniska. Uffff wszystkie pozostałe dokumenty były okej.Wystawiono mi tymczasowy dokument tożsamościi ważny na czas przelotów.
jedna z głównych ulic Valetty |
Wylot był dopiero kolejnego dnia wieczorem więc nie tracąc czasu najpierw chciałam zobaczyć troszkę dokładniej stolicę. Co najbardziej zapamiętałam to klimatyczne wąskie uliczki biegnące w górę i w dół (teren górzysty). Poza tym ciekawe były też mury obronne miasta, zabytkowe kościoły czy skwery. Większość ulic ozdobiona była świątecznymi motywami. Troszkę inna perspektywa świątecznego nastroju. Z jednej strony słońce, ciepełko, a z drugiej choinki, świąteczne piosenki i inne akcesoria.
Po Malcie pojechałam do słynnej z widokówek i przewodników wioski rybackiej w Marsaxlokk na wschodniej części wyspy. Rzeczywiście kolorowych łódek jest tam mnóstwo, a obok nich, na lądzie restauracje oferujące świeże rybki. Zauważyć można było sporo turystów. Po kilku godzinach spędzonych w wiosce pojechałam do kolejnego miasteczka Marsaskala znajdującego się po tej samej stronie wyspy. W zasadzie zabudowa każdego miasta jest bardzo podobna. W Marsaskala również było sporo kolorowych łódek.
Wykorzystując późną godzinę wylotu z wyspy pojechałam kolejnego dnia z rana do miejsc, w których to nigdy dotąd nie byłam. Do miasta Bugibba oraz do II-Bajja tal-Ghadria na plażę nieopodal znanej wioski Popeye Village, do której niestety nie dojechałam. Był tam troszkę problem z autobusami, które kursowały poza sezonem w zbyt dużych odstępach czasu i ryzykiem byłoby nie zdążyć dojechać odpowiednio wcześnie na lotnisko. Bugibba jest jednym z najpopularniejszych miast na wyspie odwiedzanych często przez wczasowiczów. Mnóstwo hoteli, restauracji i rozrywek. W II-Bajja tal-Ghadria natomiast jest plaża z kilkoma barami przy plaży. Na ten czas co ja byłam było tam prawie pusto....cóż maltanska "zima". Słoneczna pogoda ok 22stopni Celsjusza pozwalała jednak na chwilę relaksu na leżaku tuż przy morzu.
Tuż przed odprawą lotniskową znów poczułam lekka adrenalinę. Miałam wszystkie niezbędne dokumenty, jednak ostatnie wspomnienia lotniskowe nie były zbyt miłe. Tym razem wszystko poszło okej.
Tuz przed wylotem Kasia, u której miałam ponownie zatrzymać się na noc w Bari, napisała, że nie da rady wyjść po mnie na dworzec, ponieważ dzień wcześniej prawdopodobnie mafia użyła petard...Z jakiegoś powodu świętowali. Mówiła, że najlepiej byłoby taxówka. Doleciałam do Bari aeoporto, później pociąg i dotarłam do dworca Bari Centrale.
Po wyjściu z dworca mnóstwo ludzi, jedni zaczepiają, drudzy biegną gdzieś z walizkami, mnóstwo samochodów, kilka aut policyjnych... Co najgorsze nie było widać żadnych taxówek. Po chwili na szczęście zauważyłam jedną i szybko podbiegłam. Wcale się nie zdziwiłam gdy kierowca nie mówił po angielsku. Znał raptem kilka prostych słów :D
Nie wiem ale jakoś się z Nim dogadałam i dotarłam do akademika. Kolejny dzień ponownie centrum Bari. Spacer włoskimi uliczkami, kawa i włoskie ciastko, a wieczorem wylot do Berlina. Przypadło mi siedzieć koło włoskiego starszego małżeństwa. Niestety po angielsku znali może kilka słów ale Pani przez całą drogę próbowała do mnie zagadywać...jakoś na migi, trochę mieszanego angielskiego z włoskim :D Chciała żebym nauczyła ją czegoś po polsku. Generalnie było śmiesznie! Przy wyjściu pokazała mówiąc coś po włosku, że mam założyć czapkę bo to Niemcy czyli zimno :D trochę taka wyjazdowa mama :D haha.
Na autokar do Poznanie nie musiałam długo czekać. Był jakieś pół godziny po przylocie do Berlina.
Historia nieco z przygodami ale na dzień dzisiejszy myślę, że ta cała sytuacja bardzo dużo mnie nauczyła. Przede wszystkim przełamała pewien strach i pokazała, że nie ma sytuacji bez wyjścia. O Bari nie mogę za dużo powiedzieć, gdyż byłam tam zwyczajnie zbyt krótko...raptem 2 dni. To co najbardziej zapadło w pamięć to włoskie wąskie uliczki i klimatyczne kawiarnie. Byłam niestety tylko w centrum miasta, nie widząc tych najpiękniejszych wybrzeży Apulii. Poświęcę na to więcej czasu podczas kolejnego wyjazdu w tamte okolice.
Na Malcie zobaczyłam zdecydowanie więcej. Mogę powiedzieć, że jest to bardzo czyste, spokojne państwo z uprzejmymi ludźmi i cudownymi widokami. Dotychczas jedno z najlepszych miejsc z jakich byłam i do których z pewnością kiedyś wrócę! Zdecydowanie! Poza tym na miejscu nie jest stosunkowo drogo, a tanie linie lotnicze oferują bezpośrednie przeloty w tamte strony z większości lotnisk z Polski i pobliskiego Berlina. Znalezienie dogodnego zakwaterowania też nie jest trudne. O sposobach wyszukania taniego zakwaterowania i wyszukania tanich przelotów w jednym z kolejnych wpisów.
Orientacyjny koszt wyjazdu:
-dojazd z Poznania do lotniska Berlin Schonefeld (ok 50zł-Polski Bus)
-całość za przeloty "planowane na początku" (ok 250zł)
-zakwaterowanie w pierwszych dniach (po przeliczeniu jakoś 35zł za osobę/doba)
-pociągi w Bari (4x5Euro)
-promy na Malcie (2x4Euro)
-autobus "sightseeing" (10Euro)
-powrót z Berlina do Poznania (Polski Bus-promocja 35zł)
+dodatkowe wydatki jedzenie, komunikacja miejska, pamiątki...
2. Seville, Spain
3. Marseilles, France
4.Alicante, Spain
5. Lisbon, Portugal
6. Athens, Greece
7. Madrit, Spain
8.Nice, France
9. Valencia, Spain
10. Barcelona, Spain
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz